Na naszym corocznym babskim wyjeździe w góry jadłam przepyszne powidła śliwkowe przywiezione i wtargane na Śnieżkę przez jedną z uczestniczek wypadu. Powidła zrobił jej teść. A zrobił ich 80 słoików!!! Naturalne, zdrowe, długo odparowywane, bez żadnych dodatków, bez cukru. Pure and delicious! Już schodząc z powrotem do Karpacza dumałam, jakie by tu powidła wykonać. Lubię takie czyste, bez dodatków, ale lubię też z "twistem". Zdecydowałam się na dołożenie cynamonu i goździków podczas gotowania. W międzyczasie przeczytałam na jednym z blogów kulinarnych o dodaniu do powideł śliwkowych soku oraz otartej skórki z pomarańczy.
Kiedy po powrocie z gór śliwki z mielonymi goździkami i całymi laskami cynamonu pyrkały w garnku, ja dumałam dalej co by tu... Przecież to nie mogły być "powidła teścia" ;-) Najpierw wymyśliłam, że je zblenduję, a później znalazłam w plecaku "wyprawowym" niezjedzoną czekoladę. Troszkę była nadszarpnięta wędrówką. Połamana, nie bardzo wyględna ;-) Pierwsza myśl- trzeba ją wykorzystać! I tak skończyła w garnku ze zmiksowanymi śliwkami. Jeszcze wzbogaciłam smak startą skórką z pomarańczy i pokruszonymi orzechami włoskimi i wyszło... CUDO!!!! Zjadłam pół gorącego jeszcze słoika. Ciekawe czy Wy też nie będziecie mogli się oderwać?
Co potrzeba:
2 kg śliwek węgierek
2 laski cynamonu
łyżeczka zmielonych goździków
otarta skórka z pomarańczy
2 czekolady deserowe (np "Jedyna" z Wedla) lub jedna mleczna, jedna gorzka
duża garść orzechów włoskich
3 słoiki 300 g
ZERO CUKRU!!!! :-)
CIERPLIWOŚĆ
Wykonanie:
Śliwki odpestkowujemy, wkładamy do garnka z grubszym dnem. Dolewamy kilka łyżek wody, dodajemy cynamon i goździki i gotujemy na bardzo małym ogniu 3 godziny pierwszego dnia, 2 godziny drugiego dnia i godzinę trzeciego dnia do praktycznie całkowitego odparowania wody. Trzeciego dnia powstałe konfitury miksujemy na maź, a następnie wrzucamy do garnka połamaną na kostki czekoladę. Kiedy czekolada się rozpuści dodajemy skórkę z pomarańczy oraz pokruszone orzechy włoskie (niekoniecznie). Wszystko mieszamy i rozkładamy do wyparzonych słoików. Zakręcamy. Pasteryzujemy. Ja pasteryzuję w piekarniku rozgrzanym do 130 stopni przez 30 minut. Zapasteryzowane słoiki stawiamy do góry dnem a gdy wystygną odwracamy. Przechowujemy w chłodnym miejscu. O ile uda Wam się przechować ;-)
Smacznego!
Agata
O proszę, da się bez cukru?! Ja nie umiem, tj. boję się zawsze, że się popsują, bo cukier jednak konserwuje. A co zrobić, jak owoce są niezbyt słodkie? I ta temperatura w piekarniku! Czy nic nie próbuje "wyjść" ze słoików? Nie ma eksplozji? Ja zwykle pasteryzuję ustawiając na 100°C, a dodatkowo (bo nie wierzę za bardzo w ustawienia termostatu) wkładam do piekarnika termometr laboratoryjny i staram się nie przekroczyć 96°C. Zapisuję się do Was na korepetycje z dżemów, bo przy tych ilościach, co my robimy, znacząco zaoszczędziłabym na cukrze. ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo jak śliwki są mniej słodkie, to rady nie ma. Trzeba dodać odrobinę cukru... Temperatura w piekarniku 130 stopni u nas jest ok. Czekośliwka posłusznie zostaje w słoikach, może dlatego, że nie pakujemy jej "po kokardkę" ;-) A tak serio to temperatura w jednym piekarniku nie równa się tej samej temperaturze ustawionej w innym piekarniku. Także to już trzeba metodą prób i błędów przetestować. Na warsztaty dżemowe zapraszamy, ale to już w przyszłym roku, no chyba, że jeszcze musy i czatneje z jabłek :-)
UsuńMy w tym roku już prawie obrobieni, jeszcze ostatnia partia jarzębiny się mrozi, bo już parę słoików zrobiliśmy i wyszła taka dobra, że narwaliśmy jeszcze. Z egzotycznych przepisów zrobiliśmy też głóg (koszmar przecierania) - ilość testowa, no i żurawinę leśną, ale to na pewno znacie.
Usuń