środa, 17 czerwca 2015

Syrop z kwiatów dzikiego bzu


Czarny bez, obrastający pobocza dróg, dzikie zagajniki. Mijałyśmy go, dotąd, dość bezrefleksyjnie. Ot, był. Tymczasem, skrywał w sobie ogromny potencjał smakowitości! Na szczęście - już go odkryłyśmy. Odsłona pierwsza: syrop z kwiatów!
Skąd pomysł? Otóż rok temu, na lokalnym jarmarku rozmaitości - my - poszukiwaczki nowych smaków - zakupiłyśmy buteleczkę onego specyfiku. Zalecany był jako zdrowy dodatek do herbatek, wody, tudzież białych, prosecco-podobnych win z bąbelkami.

Cóż... Czy muszę mówić, że to ostatnie zastosowanie, szczególnie podbiło nasze kosmate serca?
Letni drink na bazie schłodzonego prosecco, z dolewką tego syropu, świeżą miętą, kawałkiem cytrusa ciśniętego również do szklanki i ...kwiatem lawendy... ehh... Nie ma co pisać, to trzeba przeżyć! Ale do rzeczy.

W ostatnie, niedzielne popołudnie, udałyśmy się z Agatką na zbiory białych baldachimów, otumaniających nieco niepokojącym aromatem. Co warto wziąć na "szaber"? Otóż nożyczki do cięcia i duże pudełko, misę, gdzie składować będziemy kwiaty i z dna którego, łatwo będzie odzyskać drogocenny pyłek. Ach - i musimy liczyć się z tym, że przerobić towar trzeba jeszcze tego samego dnia, najlepiej od razu. Bo zwiędnie.

Przed włożeniem do garnka - należy poobcinać baldachimy, by do naszej syropowej kadzi trafiły możliwie jedynie kwiaty, bez łodyżek, na których są osadzone. Te ostatnie - nadałyby miksturze niepożądanej goryczy. Jest to żmudne nieco, ale można znaleźć na to sposób.

Mianowicie, należy zaprosić znajomych. Nie to, że tam od razu do obcinania baldachimów. Nie, nie, mówicie, że miły, czerwcowy wieczorek w ogrodzie, kieliszek winka, ploteczki, kawałek drożdżowca, takie tam. No i przychodzą. No bo to zawsze działa. No i sadzacie ich, wydajecie to, co zostało obiecane, a potem cichaczem każdemu do łapki baldachimek, nożyczki, pojemniczek na urobek i zobaczycie - nawet się nie zorientują, kiedy robota będzie zrobiona! Sprawdzone info!

Gdy kwiaty mamy przygotowane, przystępujemy do wywaru.

Potrzeba nam: 
- 1 kg cukru
- 1 litr wody
- sok z 1,5 cytryny
- kwiaty z około 40-50 baldachimów bzu

Do wywaru wsypujemy kwiaty, oraz cały pyłek, który osiadł na dnie pudełka/miski, do której je zbieraliśmy.

Syrop gotujemy min. 30 min. i na ten dzień - koniec roboty. Bo musi odstać. Kolejnego dnia przelewamy w słoiki i pasteryzujemy.

Bez pasteryzacji - syrop w lodówce spokojnie wytrzymuje 10-14 dni.

Proste, prawda? :-)


Syrop ma właściwości lecznicze. W postaci czystej, możecie podawać go sobie i pacholęciom na ból gardła, kaszelek i ogólnie przeciwzapalnie (dobra, dobra, i tak wiem, że prawie wszystko pójdzie do prosecco...:-)))

No dobrze, my tu gadu, gadu, a bez przekwita! Spieszcie się, bo to ostatnie dni na zbiory. Potem zostaną już tylko pomysły na czarne kulki owoców. Ale i temu zaradzimy!

Z życzeniami bzowego i bąbelkowego odprężenia...
Marta


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz