Bo z Walentynkami to jest tak, że jak kto zakochany szczęśliwie, to i mniej sfrustrowanym okiem spogląda na te potoki czerwoności, plastiku, piórek, gipiurek i puchatych aniołków spływające z witryn wszelakich i środków masowego przekazu...
A jak kto akurat nie w stanie miłosnego upojenia, no to niech sobie chociaż dobrze podje w to okropne święto ;-) Zapraszamy i tych, co z dziubków sobie spijają miłosne zaklęcia i tych co w dziubkach przekleństwa jedynie mają. Przygarniamy do naszych bijących szczerze i namiętnie dla naszych Czytelników - kosmatych serc! I częstujemy walentynkową kolacją....
Afrodyzjaki... kardamon, chilli, cynamon, bazylia, owoce morza wszelakie, gruszki, granaty, melony, czekolada... Mmm.... Dziś proponujemy zestaw, który pozwoli wpleść w siebie co niektóre z wymienionych miłosnych aktywizatorów, a jednocześnie nie zajmie nam wiele czasu, jeśli idzie o preparacje. Bo trzeba czas uwolnić na inne sytuacje, jedzenie ma tylko dostarczyć energii i animuszu. Wersja dla niezakochanych - wcześniej będziecie mogli nakryć się kołdrą na głowę, albo odpalić ulubiony horror.
Na początek orzeźwiające drinki! Nieśmiertelny duet: szampan i truskawki. W braku prawdziwego szampana, oczywiście starczy wytrawne wino musujące białe. W niedoborze truskawek świeżych - użyjmy mrożone. Dadzą radę! Truskawy miksujemy z cukrem w ulubionej dla siebie proporcji. Po czym mus zalewamy w kielichach dobrze schłodzonym trunkiem.
Wybieramy odpowiednio jędrne owoce i niczym Michelangelo drążymy w nich serduszka, po czym nadziewamy je na brzeg kielicha.
Teraz potrzeba tylko by przestrzeń między ustami a brzegiem pucharu zniknęła. Choć są tacy, co twierdzą, że to co najbardziej intrygujące, kryje się właśnie tam...
Jeśli jesteśmy już miło rozmiękczeni bąbelkami - zabieramy się za danie główne. Na rozgrzany olej wrzucamy czosnek, posiekaną dymkę i krewetki, uprzednio przelane wrzątkiem, jeśli były mrożone.
Co do zastrzeżeń do użycia czosnku, który niektórym może wydać się elementem niepasującym do wyrafinowanych zapachów miłosnej układanki - Kosmata Kuchnia czosnek lubi w każdych okolicznościach, więc sorry. Poza tym jeśli wszystkie osobniki czosnek zjadają, wszystkie tak samo wonieją i nikogo nic nie razi. A krewetki bez czosnku, to niełacno...
Podsmażone krewetki doprawiamy chilli i solą, dodajemy nieco passaty pomidorowej i świeżą natkę pietruszki. Usmażone krewetki podajemy z grzankami z bagietki posmarowanej masłem i z sałatką. A co do sałatki...
Czas na deser! Do tej pory gotowaliśmy z rozmachem, dość luźno traktując proporcje, pozwalając bąbelkom szumieć w głowie. Ale teraz na chwilkę trzeba się skupić. Bo oto robimy suflet czekoladowy. Podejrzałyśmy przepis na Moich Wypiekach....
Składniki na 4 suflety:
- 140 g gorzkiej czekolady, posiekanej
- 90 ml śmietany kremówki 36%
- 2,5 łyżki cukru
- 3 jajka, w temperaturze pokojowej
- 1 łyżka rumu lub ekstraktu waniliowego
- szczypta soli
- od Kosmatej Kuchni dojdzie kardamon mielony
Smarujemy masłem i obsypujemy cukrem 4 miseczki o skomplikowanej nazwie "ramekiny". Piekarnik grzejemy do 200 stopni.
W rondelku zagotowujemy kremówkę, rum i cukier.
Dla dodania pikanterii - dodajemy jeszcze szczyptę kardamonu. Po zdjęciu z palnika - dodajemy czekoladę, która ładnie nam się tam rozpuści. Mieszamy, aż masa będzie jednolita, lśniąca i rozbudzająca namiętności...
Do ostudzonej masy dodajemy same żółtka i mieszamy.
Białka ubijamy ze szczyptą soli do prawie sztywnej konsystencji. To "prawie" jest dość ważne.
Rozpoczynamy bardzo delikatne łączenie masy z białkami. Na początek gra wstępna: tylko 1/3 białek powoli oswaja masę. Potem delikatnie dodajemy resztę, krok po kroczku. Co by nie opadło... Wiadomo...;-)
Gdy już mamy puszystą mieszaninę - rozdzielamy ją do ramekinów wypełniając po brzegi i wstawiamy do pieca. Po 30 sekundach obniżamy temperaturę do 180 stopni. Pieczemy 15 min z radością obserwując, jak nasze suflety pulchnieją i rosną.
Po wyjęciu obsypujemy cukrem pudrem i pałaszujemy tak natarczywie, jakby świat miał się skończyć za chwilę. Jakbyśmy nie mogli nasycić się tym doznaniem. Dozwolone wzdychanie, pomrukiwanie i uciapanie się czekoladą wokół ust i na dekolcie.
A potem, to już w ogóle wszystko dozwolone....
Ciao! ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz